Czy warto używać maseczek?

lipca 31, 2017


      Jako nastolatka żyjąca w XXI wieku zostałam zbombardowana informacjami o cerze trądzikowej, wrażliwej, tłustej, mieszanej itd. Z czasem jednak sama zaczęłam zauważać niektóre z problemów skórnych na swojej twarzy. Na szczęście nigdy nie były one na tyle duże, aby przeszkadzać mi w "codziennym życiu". To pozwoliło mi zainteresować się różnymi rodzajami kosmetyków, które jak się okazało - były bardzo dobrym wyborem.





       W tym poście chciałabym skupić się jedynie na maseczkach. Słysząc to słowo od razu mam w głowie plasterki ogórka na oczach, różowy ręcznik owinięty wokół mokrych włosów i zieloną glinkę. Niestety nigdy tak (jeszcze) nie zrobiłam. Brak poczucia się jak amerykańska dziewczyna wynagrodziły mi niżej przedstawione maseczki. Nie miałam jednak okazji wypróbować maski avocado i brokułowej - urok tych opakowań nie pozwala mi ich zniszczyć...


    LUSH

Ostatnio udało mi się kupić (jako nagrodę za dzielne chodzenie przez sześć godzin po upalnym mieście) maseczki z firmy Lush.

Oczywiście nie był to zakup przypadkowy. Już od długiego czasu myślałam o ich kupnie, ale na moje nieszczęście nie są dostępne w Polsce. Po graniczącym z cudem dogadaniem się z pracownikiem sklepu - trudno cokolwiek zrozumieć gdy ktoś łączy hiszpański z angielskim, udało mi się wybrać maseczki pasujące do mojej cery. Zdecydowałam się na oczyszczającą i głęboko nawilżającą do cery wrażliwej.
Ku mojemu zdziwieniu, maseczka oczyszczająca okazała się genialnym wyborem. Skóra od razu stała się dużo gładsza! Jedynym minusem jest bardzo, ale to bardzo mocny zapach mięty.
Później zaaplikowałam schłodzoną maskę nawilżającą(która pachniała za to ślicznie)  i w końcu mogłam pokazać się bez jakiegokolwiek makijażu :)



    THE CURE 

 Oprócz nich na mojej liście znajdują się maseczki z firmy The Cure. Idąc z duchem czasu, azjatyckie kosmetyki ( a szczególnie te z Korei) stały się jednymi z najbardziej cenionych ze względu na swój naturalny skład.
 Są bardzo wygodne w używaniu, ponieważ nakłada się tylko płat na twarz, a po kilkunastu minutach jest gotowa do zdjęcia, aby sprawić, że nasza cera stanie się gładka i głęboko nawilżona. Co dodatkowo mnie ucieszyło, zneutralizowała zaczerwienia na mojej skórze. Póki co, używałam maseczki tworzonej na bazie olejku arganowego i aloesu. Jestem z nich naprawdę  zadowolona, a jedynym minusem jest ich mała dostępność. Swoje kupiłam w TK MAXX za niecałe 20 zł. W jednym kartoniku znajduje się 5 takich maseczek.
 

 Oprócz tych maseczek, których kupno może przysparzać problemy, uwielbiam wszystkie z Ziaji. Nie dość, że są naprawdę tanie, ładnie pachną to bardzo dobrze radzą sobie z wszelkimi problemami na mojej twarzy. Są idealne do stosowania na wyjazdach - saszetki są lekkie i małe.


 Maseczki stosuje tylko jako dodatek do dbania o moją cerę. Najważniejsze są kremy, do których przekonałam się dopiero dwa lata temu :)

  • Share:

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Świetny blog! :)

    Zapraszamy do nas:
    http://podhalanskieblogerki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Moją ulubioną maseczką jest, maska z Bielendy z węglem! Również jest tania, a dużo lepsza niż ta z ziaji ;*
    Buziaki, FashionxxDesign - KLIK

    OdpowiedzUsuń